Info

Suma podjazdów to 128 metrów.
Więcej o mnie.

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2017, Sierpień7 - 0
- 2017, Lipiec3 - 1
- 2017, Czerwiec7 - 0
- 2017, Maj3 - 8
- 2017, Kwiecień4 - 0
- 2017, Marzec15 - 1
- 2017, Luty7 - 1
- 2017, Styczeń3 - 0
- 2016, Grudzień1 - 1
- DST 18.04km
- Czas 00:43
- VAVG 25.17km/h
- VMAX 44.42km/h
- Temperatura 1.0°C
- Sprzęt Accent CX - ONE
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy asfaltem
Środa, 8 marca 2017 · dodano: 09.03.2017 | Komentarze 0
Środa. Budzę się. Promienie słońca nie penetrują pokoju i od razu dało się to odczuć gdy otworzyłem ciężkie powieki. Szarość. Szara, płaska kurtyna przymyka scenę i zmusza poranną gwiazdę do zejścia za kulisy, choć ta dopiero co wzeszła ponad horyzont. Na pewno jest zachmurzona z tego powodu, podobnie jak ja, gdyż jako widz nie mogę czerpać korzyści z jej blasku.
Na krześle czarny plecak, przygotowany dzień wcześniej, a w nim strój przeciwdeszczowy, mini zestaw narzędziowy, taśma izolacyjna, kilka nylonowych opasek zaciskowych (wątpię aby coś popsuło się w nowiutkim rowerze, choć na naszych dziurach wszystko może się zdarzyć).
Miałem dziś jechać do pracy rowerem. Ale miało też być słonecznie, a nie było. W sobotę wycieczka rowerowa była przepiękna pod każdym względem i chyba mnie zbytnio rozpieściła. A dziś od początku wszystko napawało pesymizmem. Zatem postanowiłem, że... nie jadę? NIE. Jeszcze się nie poddałem, choć było blisko. Rozejrzałem się dookoła jakby szukając natchnienia, a wtedy coś zaszeleściło. Od razu rozpoznałem kierunek skąd dochodził ten dźwięk (szelest) i skierowałem wzrok na strój rowerowy wiszący na środku pokoju. Wpatrywałem się w jego jaskrawe, kontrastujące ze sobą kolory , który jakby chciał mi przekazać, w niewerbalny sposób, że:
- Ja jestem gotowy do podróży, a ty?
Zapominając już o chwilach niezdecydowania odpowiadam sobie: "Pewnie, że jestem gotów!"
W mgnieniu oka rozdmuchuję chmury pesymizmu i... już jestem w siodle. A zatem połowa sukcesu za mną, bo zrobiłem pierwszy najważniejszy krok.
Po niespełna dwóch kilometrach jazdy, po prawej stronie czekała na mnie niespodzianka - zamaskowany, przyczajony patrol policji czatujący na swe ofiary. Znam już ich rejestrację na pamięć. Często się tu pojawiają.
Moja reakcja była natychmiastowa: ile sił w nogach zacząłem przyspieszać. Nie hamować tylko przyspieszać. W końcu byłem na rowerze i mogłem sobie pozwolić na gaz do dechy, jak np w grach komputerowych nie bojąc się konsekwencji.
Ale ponieważ posiadam szybki rower i było lekko z górki magiczna 50 mogła być dość szybko przekroczona. Na szczęście panowie nie zaprzątali sobie głowy rowerem a funkcję fotoradaru pełnił pęd powietrza, który adekwatnie mnie spowalniał.
Rozpędziłem się i zostawiłem policję w tyle.
Jak na złość, gdy podróż dobiegła końca, zrobiło się bezchmurnie. Mimo wszystko jechało się dobrze, pomimo tego, że mi przewiało twarz przez co byłem potem cały czas przymulony.