Info

Suma podjazdów to 128 metrów.
Więcej o mnie.

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2017, Sierpień7 - 0
- 2017, Lipiec3 - 1
- 2017, Czerwiec7 - 0
- 2017, Maj3 - 8
- 2017, Kwiecień4 - 0
- 2017, Marzec15 - 1
- 2017, Luty7 - 1
- 2017, Styczeń3 - 0
- 2016, Grudzień1 - 1
- DST 14.52km
- Teren 2.00km
- Czas 00:42
- VAVG 20.74km/h
- VMAX 40.43km/h
- Temperatura -2.0°C
- Sprzęt Accent CX - ONE
- Aktywność Jazda na rowerze
DO PRACY LODOŁAMACZEM Accent CX ONE
Sobota, 25 lutego 2017 · dodano: 26.02.2017 | Komentarze 0
Gizmo201 też planował wyjazd rowerem. Podpowiedział, że w lesie błota nie powinno być, a jeśli już to przymarznięte.
Podjąłem decyzję: jadę do pracy najkrótszą drogą przez las.
W lesie przyjemnie i przejezdnie chodź z niespodziankami. Accent okazał się dobrym lodołamaczem, bo było sporo zamarzniętych i nie widocznych kałuż pokrytych śniegiem. Wjeżdżałem w nie i lód się rozkruszał i trzeszczał wniebogłosy niczym stado rozjuszonych bestii rozszarpujących mój pojazd, a spod koła, zawartość kałuży wylatywała przede mnie. Ciężko je było zlokalizować - lód przykryty pod śnieżnym puchem.
Jechało się przyjemnie i szybko. Powoli przywykam, że nawet zimą można jeździć ostro i nie pochorować się. Oby tak dalej. Jedynie spowalnia mnie jeszcze oddech. A właściwie wstrzymywanie się przed większym wysiłkiem, aby się nie zasapać i nie nałykać zimnego powietrza. Choć i tak sapie i dyszę, a chwilami serce wali mocno po chwilowych sprintach lub energicznych podjazdach, to i tak staram się wykonywać płytkie wdechy otworem gębowym i nie przesadzać z tempem.
Co ciekawe z pracy wracałem już nie zimą, a wiosną, gdyż po śniegu nie było już śladu, oprócz pozostałości: krystalicznie czystej wody wypełniającej przydrożne rowy. Było widać w nich dno - trawiaste dywany - COŚ PIĘKNEGO. Ale w drodze powrotnej pojawiły się inne niespodzianki, ale o tym już w następnym wpisie.
Tymczasem zapodaję filmik lodołamacza w akcji wymieszany z ujęciami z powrotu do domu. Fajnie widać różnicę jak w ciągu dnia może zmienić się aura.
- DST 13.79km
- Czas 00:57
- VAVG 14.52km/h
- VMAX 34.88km/h
- Temperatura 2.0°C
- Sprzęt Accent CX - ONE
- Aktywność Jazda na rowerze
Spacerowo Niezdara, Sączów.
Niedziela, 19 lutego 2017 · dodano: 19.02.2017 | Komentarze 0
Postanowiłem wyciągnąć kolegę na rower, gdyż jak wspomniał nawet w weekend sterta papierzysk go przytłamsiła. Zaproponowałem mu odskocznię od papierkowej roboty. Spokojne tempo tak aby można było sobie pogadać. Tyłek mnie bolał jeszcze po poprzednim dniu (misja Klocki Hamulcowe). Spokojna jazda powodowała, że zaczęło mi być chłodno.
- DST 23.80km
- Teren 2.00km
- Czas 01:23
- VAVG 17.20km/h
- VMAX 40.57km/h
- Temperatura 2.0°C
- Sprzęt Accent CX - ONE
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót z misji Z ATRAKCJAMI :-o
Sobota, 18 lutego 2017 · dodano: 18.02.2017 | Komentarze 0
Zaczyna padać. Nie szkodzi. Prócz tego, że widzę krople nieco przeszkadzające na wizjerze i słyszę stukanie o kask, nie odczuwam innych niedogodności ani przemakania czegokolwiek. Jednak trasę powrotną obieram nieco inną. Chcę sprawdzić przejezdność lasu koło Wymysłowa.
W między czasie na skrzyżowaniu pod Piekarami Śląskimi poprzez gest wyrażam słowa uznania, za prawidłowe zareagowanie na mój widok, czyli zatrzymanie się w poniższej sytuacji. Zanosiło się na to, że wymusi moje pierwszeństwo, ale jednak ostro zahamował i się zrehabilitował. Dałem mu LAJKA ;). Niby oczywiste, że powinien mi ustąpić, łaski nie robi, ale wiemy jak jest, nie wszyscy ustępują, albo się wciskają na siłę, więc nagradzanie lajkiem może okazać się bardziej pedagogiczne niż zwracanie uwagi, żeby sobie okulary kupił (w dzisiejszych czasach większość goni za lajkami).
No cóż, jadę dalej przez centrum Piekar Śląskich. Przyspieszona akcja serca. Poza tym trochę paruje wizjer. Nic specjalnego.
W końcu w Dobieszowicach odbijam na Wymysłów. SKRÓTEM :D. Początkowo sielanka i jakieś urozmaicenie w porównaniu do asfaltowej wstęgi.
Nie wiem jednak kiedy sielanka się skończyła. Najpierw jedna kałuża, druga, błotko znowu kałuża. Cóż. porysowany wizjer i pochylona, rozluźniona pozycja na rowerze utrudniają patrzenie w odległy przód (brak samochodów, chwila zrelaksowania) i mówię BASTA. Nie da się jechać. co się dzieje. Zatrzymuję się podnoszę przyłbicę i głowę zadzieram do góry i patrzę przerażony, na drogę, po której właśnie jechałem:
Przede mną nie było lepiej. Ale cóż. Przygoda przygoda, każdej chwili szkoda :). Byle by tylko się nie przewrócić. Bieluszkowi nie spodobało się to, w co go wpakowałem. Zaczął zrzędzić, yyy to znaczy rzęzić i skrzypieć od błota , który wszedł tu i ówdzie w jego czułe punkty.
Dojechałem na skraj lasu w Wymysłowie. Początkowo było tylko błoto. Śniegu nie widziałem, ale po wjechaniu w las na wzniesienie na horyzoncie widać było na ścieżce lód i śnieg. Więc postanowilem ominąć las kierując się na Siemonię. Piękny asfalcik, jeszcze piękniejsze domy, niestety asfalt się skończył i było mega błocisko w połączeniu z lodem!
Chwilami wolałem jechać po lodzie, po którym teoretycznie spokojnie da się przejechać, niż ugrzęznąć w błocie. To było dobre do czasu, gdy odkryłem, że ten lód się łamał pod naszym ciężarem i rower wpadał do wody, a ja miałem ZONKA wymalowanego na twarzy. O nie. Tego już za wiele. Ponownie schodzę z roweru i dokonuję analizy:
Nie ma opcji. Trzeba maszerować. Kuśtykając poboczem jak pijany, przyznałem się Bieluchowi, że ma rację, że mogłem jechać przez las gdzie był śnieg. Jak by było ślisko, to najwyżej bym też maszerował, ale przynajmniej byłoby trochę czyściej po śniegu.
Mimo wszystko dotarliśmy do asfaltu. Kolejne kilka kilometrów upłynęlo bez większych przygód. Po odstawieniu roweru do garażu oceniam, że dzięki błotnikom przykrywającym dość szczelnie koła, miałem brudne jedynie buty i nogawki na odcinku 20 cm. Plecy i reszta czyściutkie. Choć nie przepadam wizualnie za błotnikami, to te nie rażą zbytnio w oczy no i działają rewelacyjnie. BRAWO.
Co do roweru, wystarczyły ręczniki papierowe aby z grubsza przywrócić go do porządku. Rama, widelce, błotniki, korby, pedały wytarłem z błota lub wody i przede wszystkim obręcze. Stan tych ostatnich utwierdził mnie w przekonaniu, że chyba warto było kupić lepsze klocki hamulcowe. Miejsce styku klocków z obręczą było kompletnie czarne tak jak i reszta obręczy. A powinna być srebrna, pobrudzona okay, ale chyba nie aż tak, że metalu nie widać. Oryginalne klocki wtarły brud w obręcz. Papierem ładnie wypucowałem obręcze od razu póki nawilżone.
- DST 20.74km
- Czas 00:52
- VAVG 23.93km/h
- VMAX 40.10km/h
- Temperatura 2.0°C
- Sprzęt Accent CX - ONE
- Aktywność Jazda na rowerze
Bytom, misja: KLOCKI HAMULCOWE
Sobota, 18 lutego 2017 · dodano: 18.02.2017 | Komentarze 0
Pomyślałem, że muszę kupić dobre klocki hamulcowe. Więc jak byk jest motywacja, żeby jechać do Bytomia, tym bardziej, że nie miałem pewności czy do 13 jest sklep, a było po 11. Jechało się fajnie, asfaltem.
Dość mocne tempo. W Dobieszowicach męczący, dość długi podjazd, ale podjechałem. Poniżej - szczyt wzniesienia:
W Piekarach Śląskich - sunie się super mimo mokrej jezdni i zalegających kałuż, które wymuszały moją jazdę środkiem pasa. Niektórym się to pewnie nie podobalo, choć nikt nie trąbił, ale cóż: puszkarze mają prawo omijać dziury, ja mam prawo omijać kałuże :) . Ale trzeba uważać. Przy prędkościach 30 km/h trzeba mieć hamulce w pogotowiu. Zewsząd wyjeżdżające samochody...
chwilami ścisk....
a nawet skutery! ;)
Przy dohamowaniu do ronda tylne koło ucieka w bok. To przypomniało mi, że do pełni lata jeszcze troszkę brakuje i trzeba na to wziąć poprawkę i pamiętać o tym podczas rozpędzania się.
Będąc w Bytomiu podjechałem do sklepu rowerowego:
Potem pojechałem do parku Fr. Kachla, Ale tylko na skraju byłem, bo lodu sporo i zamiast oglądać co się zmieniło to musiałem pod koła patrzeć.
Postanowiłem wracać. Droga powrotna -> w kolejnym wpisie.
- DST 3.79km
- Teren 0.10km
- Czas 00:15
- VAVG 15.16km/h
- VMAX 22.50km/h
- Temperatura 0.0°C
- Sprzęt Merida Kalahari 530
- Aktywność Jazda na rowerze
Test lampki rowerowej PROX Dual Power
Czwartek, 16 lutego 2017 · dodano: 17.02.2017 | Komentarze 1
Krótki wypad aby sprawdzić lampkę rowerową przewodową PROX Dual Power. Przy okazji konfiguruję Meridę zapasowy rower dla Accenta. Nie ma być super lekki. Ma mieć szczurzy, mad maxowy wygląd i mało czasochłonne serwisowanie.
Bardzo mocna lampka, bardzo szeroko i daleko świeci. Akumulator schowałem do kieszeni kurtki.
Zdjęcia zrobione z filmiku, toteż ich jakość kiepska. Na żywo lampka robi niesamowite wrażenie.
- DST 50.62km
- Teren 1.00km
- Czas 02:49
- VAVG 17.97km/h
- VMAX 55.00km/h
- Temperatura -3.0°C
- Sprzęt Accent CX - ONE
- Aktywność Jazda na rowerze
50 km asfaltu + Accent CX ONE
Niedziela, 12 lutego 2017 · dodano: 12.02.2017 | Komentarze 0
Spontaniczny wypad na rower z Filipem i pierwsze spotkanie. Pokonując pierwszą oblodzoną polną drogę, orientuję się, że kamera nie ma w sobie karty pamięci. Mimo, że do domu kilometr, to wracać z powrotem po lodzie nie mam ochoty, poza tym nie chciałem się spóźnić. Toteż tym razem nie ma relacji video.
Jako początkujący biker miałem wątpliwości w dystans jaki uda mi się pokonać przy Filipie, który ma hydrauliczne łydki ;). Myślalem, że po pokonaniu 12 km do punktu spotkania będę musiał się już bardziej kierować w stronę domu, bo aura i trasa mnie na tyle zmęczą - myślałem. Jednak CX ONE w połączeniu z asfaltem nawet mi pozwolił na nieco dalszą wycieczkę i bardziej wymagającą, bo napotkaliśmy też wąskie, całe oblodzone i strome ścieżki np. wjeżdżając na Górę Św. Doroty. Mimo wszystko jestem z siebie dumny, że w taką aurę zrobilem tyle km i nie przewróciłem się po dotarciu do mety, choć łatwo nie było, zważywszy, że rok temu przejechałem może 200 km jeżdząc tylko latem, a najdalsza wycieczka opiewała na 40 km :). Stąd moje zadowolenie z dzisiejszej wycieczki.
Tym razem głównie jechałem po równym asfalcie i wreszcie poznaję inne oblicze mojego Bieluszka. Jest szybki. Daje sporo frajdy. Plecy mniej bolą co jest skutkiem albo tego, że mój endoszkielet przyzwyczaja się do pozycji na rowerze, albo brak bólu spowodowany jest mniej wyboistą drogą. Bardzo fajna wycieczka, a Filip był dla mnie wyrozumiały ;).
Pałac Braci Mieroszewskich, Będzin:






- DST 19.75km
- Teren 10.00km
- Czas 02:10
- VAVG 9.12km/h
- VMAX 34.02km/h
- Temperatura -3.0°C
- Sprzęt Accent CX - ONE
- Aktywność Jazda na rowerze
Accent CX ONE Park Świerklaniecki
Sobota, 28 stycznia 2017 · dodano: 29.01.2017 | Komentarze 0
Bardzo udana wycieczka. Las był przejezdny, snieg był ubity. Warunki ogólnie dobre, poza małymi wyjątkami. Piękna pogoda, bezwietrznie. Podczas postojów grzało nas słońce.
Rower spisywał się świetnie. Plus odpowiednia ostrożność i można było jeździć z górki po lodzie, co na filmiku będzie widać. Pod koniec wycieczki odezwały się plecy. Troszkę brakowało wyprostowanej pozycji. Przy większych wertepach wstaję z siodełka, przez co tyłek mniej cierpi. Muszę się przyzwyczaić, bo ogólnie rowerem jestem zachwycony.
Filmik:
Zdjęcia:
- DST 2.02km
- Czas 00:10
- VAVG 12.12km/h
- VMAX 16.24km/h
- Temperatura -5.0°C
- Sprzęt Magnum "Ossa"
- Aktywność Jazda na rowerze
Ossą po Ossach
Czwartek, 26 stycznia 2017 · dodano: 26.01.2017 | Komentarze 0
Wypad do znajomego. Odległość 1,01 km w jedną stronę. Cenię sobie czas, więc postanowiłem nie iść pieszo a pojechać jednośladem. Rower u niego zostawiam przed domem, więc Accenta wolałem nie brać aby nikogo nie kusił. Oponki 1,75 slicki sporo niedopompowane sprawowały się dobrze. Drogi mokre, czarne, śnieg jedynie zalegał na naszych posesjach. Jazda w cywilnym ubraniu to niekomfortowa jazda pod względem termicznym.
- DST 10.89km
- Teren 5.00km
- Czas 01:20
- VAVG 8.17km/h
- VMAX 23.11km/h
- Temperatura 0.0°C
- Sprzęt Accent CX - ONE
- Aktywność Jazda na rowerze
Jezioro Świerklanieckie - testy CX ONE
Niedziela, 15 stycznia 2017 · dodano: 15.01.2017 | Komentarze 0
Przez noc dosypało śniegu. Pomyślałem - czas sprawdzić Accenta. W takich warunkach nigdy nie jeździłem, więc początkowo spodziewałem się kłopotów. Samej jazdy było może z godzinę, bo Endomondo wyłączylem jak już rower był oczyszczony. Dużo też robiłem postojów planowanych i tych zupełnie nie planowanych ;-). Nadmienię tylko, że to moje pierwsze harce na śniegu, więc jeśli mi się chwilami ciężko jechało, nie znaczy, że rower jest do bani. Raczej przyczyny należy szukać w słabych umiejętnościach rowerzysty i jego braku doświadczenia, tudzież w niezwykle niesprzyjających warunkach drogowych.
Mokry asfalt + mała warstwa błota pośniegowego (1 km):
Bez problemu. Sunie się elegancko. Unikałem zmian kierunku jazdy, a ostrych zakrętów nie było. Luzik.
Leśna wyboista ścieżka + nieubity / średnio ubity śnieg + wydrążone ślady od kół samochodów (5 km):
Hm, na początku przeszła mi myśl, że po tym się nie da jechać ;). Wąski pas po oponie samochodu, chwilami rower sam zmieniał kierunki jazdy jak chciał z jednej strony ścieżki na drugą, a ja jechałem tam gdzie on chce, aby uniknąć wywrotki. A gdy próbowałem na siłę korygować tor jazdy, to robiłem rowerowy jednonożny telemark :). Buty całe ze śniegu, co rusz uślizg przedniego koła. Kosztowało to dużo energii i podejrzewam, że do tego niska prędkość powodowała, że mi wizjer parował jak nigdy a przez to jazda była jeszcze bardziej uciążliwa. Co jakiś czas więc wystawiałem nos za kominiarkę aby pozbyć się pary a jak odmrażało mi nos, to z powrotem podciągałem kominiarkę (wysiłek jednak był na tyle duży, że nos nie był wstanie dostarczyć mi odpowiedniej porcji tlenu, przez co nieużywany szybciej zamarzał).
Generalnie na śniegu jeśli jest równe podłoże, to rower daje radę i jedzie się przyjemnie. Jednak nie wiadomo kiedy ta idylla się kończy. Jak jest śnieg, to słabo widać jakie jest podłoże, więc chwilami miałem ni z tąd ni z owąd uślizg koła co metr a chwilami przyspieszam i tnę nieubity śnieg i przejeżdżam bez problemu nawet z jednego śladu auta na drugi. To samo dotyczy ubitego śniegu. Jadąc śladem aut jest super póki ten ślad nie ma nierówności wzdłużnych. Jeśli jest płaski to jedzie się stabilnie.
Asfalt + mała warstwa śniegu (4 km)
Jedzie się lepiej, ale czujność trzeba też mieć. Uślizgi zdarzały się rzadko (nierówności powstałe od wyślizganego śniegu) i nie były one bardzo groźne ale trzeba uważać, bo niektóre mnie zaskakiwały.
Reasumując:
Były momenty nieciekawe a czasem wręcz kiepskie, gdzie zastanawiałem się czy nie zawrócić, ale ogólnie było warto sobie zrobić wycieczkę.
Wiadomo, w lesie były bardzo ciężkie warunki a co jak co ale te oponki są wąskie i nie jest to górall albo fatbike ze spuszczonym powietrzem aby była lepsza trakcja (właśnie, mogłem trochę spuścić powietrza, nie pomyślałem o tym, może lepiej by się jechało, bo mam opony kamienie :) )
Mimo że w lesie wertepy były ukryte pod śnieżnym puchem, to krocze trochę boli. Paru uskoków nie zauważyłem i mocno zabolało od uderzenia. Także chyba jest bardzo sztywny w moim odczuciu, choć może to były spore wyrwy, więc nie dziwota (miałem krótkie spodenki z wkładką i do tego długie spodnie). W lato będę widzieć w co wjeżdżam, więc się przekonam. Pozycja trochę rozciągnięta w przód, bardziej niż w Meridzie (Accent - rama M 174cm wzrostu) ale lubię tak i w sumie jest wygodnie w górnym chwycie. Na zdjęciach widać pozycję ciała). Na pierwszej przejażdżce używałem dolnego chwytu, ale w tych rękawicach ciężko się używało hamulców. W lato podejrzewam, że ta niedogodność zniknie. A i nadmienię, że mam rękawice zimowe ale nie do końca rowerowe a bardziej narciarskie, także może w zimowych ale ROWEROWYCH rękawiczkach problem nie występuje. Dolnego chwytu nawet nie użyłem właściwie podczas tej wycieczki, bo w nim mocno leże a na śniegi to mało stabilna pozycja.
Mam porównanie do Meridy ale Merida była wygodna ale to był składak i właściwie rower górski, tylko że z barankiem, więc podejrzewam, że Accent ma lepszą pozycję i bardziej prawidłową niż samoróbka, mimo, że może być w dolnym chwycie mniej wygodna (pewnie przy większych prędkościach w lato będzie wygodniej w dolnym chwycie - będę jeszcze obserwować)
Przeszkadzał mi też fakt, że przy pewnym kącie skręcenia kół, buciorem zahaczałem o błotnik. No tak, zimowy cywilny but na pewno jest duży, do tego błotnik i jego mocowania też od opony trochę odstają, ale zahaczałem głównie w momentach gdy wyginałem się jak paragraf gdy przednie koło dostawało uślizgu, albo gdy wyjeżdżałem z zaspy i na pewno w tych momentach nie skupiałem się na prawidłowej pozycji stóp, które podobnie jak moje całe ciało tańczyło aby łapać co rusz równowagę. Do tego wizjer parował, brakowało tlenu, śnieg zaczynał powoli przedostawać się do buta i weź tu myśl jeszcze aby butem nie smyrać błotnika. Awykonalne.
Pewne jest to, że w takiej aurze znowu bardziej walczyłem z elementami, które mi przeszkadzały w testach (problem z wizjerem, odmarzający nos, za szybki oddech). Skutecznie odwracały mi uwagę od roweru. No cóż są to nie łatwe warunki pogodowe. Latem na pewno będę mógł wycisnąć z roweru sporo więcej skupiając się wyłącznie na odczuciach z jazdy a część problemów pewnie zniknie.
Szkoda, że nie ustawiłem kamery np na klatkę piersiową aby było widać kierownicę i to jak mi ucieka i jak walczę o utrzymanie toru jazdy. Na prawdę bardzo dużo się napracowałem. Ale nie poddałem się w najgorszych momentach i dałem radę :). Na filmiku widać, jak podjeżdżam pod górkę ale co metr zaliczam "telemark", w końcu postanowiłem przenieść rower parę metrów. Przy okazji sprawdziłem jak się go nosi. Wygodnie :).
Dokumentacja:
Jechać dalej, czy zawracać? Jedziemy!
Jezioro Świerklanieckie (zbiornik Kozłowa Góra), powstał w 1939 roku i miał pełnić funkcje obronne razem z wieloma bunkrami i fortyfikacjami. Aktualni na środku zbiornika stali wędkarze.
Na tamie.
Na drugim brzegu. Miałem jechać dalej do parku Świerklanieckiego, ale ścieżka udeptana przez paru pieszych była wąska i szła tuż przy skraju nasypu. Nie dość, że straciłbym sporo energii, to jeszcze jakby tak koło się poślizgnęło, to mógłbym się poturlać w stronę szuwarów. A siły potrzebne są, aby pokonać las w drodze powrotnej. Decyzja - powrót.
Wjazd do Wymysłowa a po prawej bunkier.
FILMIK (dźwięk oryginalny):
Chwilowe piski to ocieranie butów o korbę. Zgrzyty natomiast, to deptanie butem przedniego błotnika.
- DST 4.27km
- Czas 00:15
- VAVG 17.08km/h
- VMAX 35.60km/h
- Temperatura -2.0°C
- Kalorie 126kcal
- Podjazdy 128m
- Sprzęt Accent CX - ONE
- Aktywność Jazda na rowerze
Tour de Ossy i pierwsze km na Accencie :D
Środa, 28 grudnia 2016 · dodano: 01.01.2017 | Komentarze 1
Jak już pisałem w opisie kasku SWAT helmet, jestem wrażliwy na zimne podmuchy wiatru, i staram się jeździć wtedy nie za szybko to jednak nie mogłem sobie odmówić pierwszej jazdy próbnej nawet przy podmuchach odchodzącego huraganu. Tak byłem ciekawy jak się jeździ tym sprzętem.
JEST MOC :D. Ale po kolei. Pojechałem sobie niecałe 5 km asfaltem. Nie mogłem czerpać 100% radości z jazdy, bo wiało strasznie, i miejscami było bardzo ciemno (potrzebuję mocnej latarki, bo dodatkowo przez mój wizjer kasku widoczność w nocy jest jeszcze gorsza). Tania latarka nie spisuje się i zamiast wczuwać się w rower to wpatrywałem się w ziemię i walczyłem z wiatrem. Jednym słowem bardziej skupiałem się na aurze niż na odczuciach z jazdy. Nie biłem też rekordu szybkości. Ale na tyle na ile mogłem sprawdzić, mimo niewielkich v-max`ów, przyspieszenie to ma niezłe. Na poniższym filmiku z pierwszej jazdy, w pewnym momencie słychać moją reakcję na mocniejsze depnięcie w pedał :D.
W sklepie mi ustawili prawidłowo siodełko. Szok. Teraz czuje, że mięśnie pracują :D. Na pewno początkowo będą boleć szybciej, ale i też będą się ćwiczyć no i prędkość i wytrzymałość wzrosną na wskutek treningu :). Łydki czułem po dość stromym podjeździe ale wtoczenie się na nią nawet w taką pogodę nie należało do jakichś trudnych. Zaatakowałem ją, pokonałem i byłem w szoku że już na nią wjechałem, że jakoś tak za szybko :P. Super! W porównaniu do górala Meridy bardziej agresywna pozycja i zachęca do szybkiej jazdy (i geometria). Mało przejechałem ale mimo ciężkich warunków i tak mam banana na twarzy :D. Zobaczymy czy po wertepach będzie trzęsło mocno.
Poza tym odkryłem uroki jazdy w ciemnościach. Przy okazji pooglądałem sobie ciekawe zdobienia świąteczne domów i ogrodów a ich klimat dostarczał mi nieco ciepła w ten jakże zimny dzień.
PS: Zamontowałem w nim pełne błotniki jak do trekinga pod v-brake`i. Z tyłu miałem z nim problem, bo "przy supporcie" nie było mocowania pod błotnik. Myślałem o jakiś opaskach zaciskowych, ale wykombinowałem lepiej: znalazłem śrubkę, której gwint pasuje do mocowania bloczka jakby się chciało zastosować przerzutki z dolnym ciągiem i przewlokłem śrubę przez błotnik i wkręciłem ją nie za mocno aby błotnik się nie wyginał i nie haczył o opony. Teraz błotnik na dole ani drgnie i nie obciera opony i na pewno jest ustawiony na środku.